niedziela, 29 stycznia 2012

Spacerek

Dzisiaj w niedzielne popołudnie byliśmy na pierwszym spacerku "na wsi", Drimi boi się wszystkiego od sąsiadki i jej wózka z dzieckiem po pędzące samochody. Ale....żeby sobie ułatwić pierwsze spacery i naukę chodzenia na smyczy poza ogrodem :-) zainwestowałam w szelki dla niego :-) I to był świetny pomysł bo wiem że mam nad nim kontrolę, nie ma ryzyka że się uwolni z obroży jak się czegoś wystraszy i wpadnie pod samochód.

Spacerek był świetny, dostarczył wiele emocji i zmęczony zaraz poszedł spać :-)

Bardzo lubi spędzać czas na wolnym powietrzu i gdyby nie te siarczyste mrozy u nas byłoby o wiele łatwiej. Nadal walczymy z gryzieniem po wszystkim co w zasięgu jego paszczy i nadal jakoś niefortunnie się składa że udaje mu się zrobić kolejną ranę na moich rękach :-( ale się nie poddajemy ......

Dzisiaj się ważyliśmy i Drimer waży sobie już 13 kg !!!! Smok z niego :-)

W uprzęży




niedzielne obuwie mojego męża :-))))


czwartek, 26 stycznia 2012

Rośniemy

Drimuś nam rośnie w oczach, jest coraz odważniejszy na dworze i zaczyna się kopanie w ziemi. W taki oto sposób wieczorkiem była konieczność zażycia cudownej kąpieli :-)
Hmm ...na początku nawet mu się podobało bo znowu coś nowego się działo, ale potem już jakoś zaczął się denerwować i chciał uciec z wanny. No ale w związku z tym, że ja w tej wannie byłam razem z nim to nie udało mu sie to....
Tak już mam z tymi leonami, z Dinem też zawsze wchodziłam do wanny żeby sie nie denerwował i tak już zostało, dobrze że mam taka dużą wanne :-)))

No jakoś to kąpanie przeżyliśmy, ale suszarka ??? Nigdy w życiu !!! Absolutnie !!! Gonitwa po łazience skończyła się dla mnie fiaskiem i zrezygnowałam, żeby go nie stresować......wysychał naturalnie, tylko niestety nie mógł wyjśc na siku - a chciał, bo piszczał pod drzwiami, taki mądry juz jestem - i narobił najpierw qpe na przedpokoju a potem jeszcze siku tak się rozpuścił !!! Brzydal mały :-)






Moje łóżeczko.... nie wasze, wara mi stąd.....

Wazniak !!!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Zdrowie niedomaga czasami

Drimer miał troszkę problemów żołądkowo-jelitowych, miał biegunkę ale już sytuacja została opanowana. Nie obyło się co prawda bez antybiotyku w zastrzykach, niestety :-(
Ostatnie dawki zastrzyków przypadały przez weekend, więc mąż (bo On jest od czarnej roboty) musiał kłuć to małe biedactwo. W sobotę strasznie się szamotał i piszczał, ale w niedzielę już było lepiej, też się szamotał bo nie wiedział co chcemy mu zrobić ale samo ukłucie już nie wywołało skowytu jak to miało miejsce dzień wcześniej.

Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej i nie złapie żadnego świństwa, bo u małych szczeniaków to często się zdarza. Teraz Drimuś już szaleje, apetyt mu wreszcie dopisuje i je tyle ile powinnien. Codziennie przybiera na wadze i waży już ponad 10 kg. Jest słodki, strasznie rozrabia i robi ze mną co chce, niestety jestem już zmuszona na kary, by w samotności sobie przemyślał swoje zachowanie. Ale zazwyczaj jest już tak wykończony (gryzieniem mnie gdzie popadnie) że nawet jak go zamykam w werandzie (niby za karę) to on po prostu w mig zasypia :-) i tyle pamięta z kary za gryzienie swojej pani ...:_0



Zaraz ci odbiorę ten aparacik.......

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Zima

A u nas też wreszcie spadł śnieg :-) I Drimi jest z tego powodu bardzo szczęśliwy, szaleje, bardzo lubi tak jak jego siostrzyczka Ami robić nura w zaspę ze śniegu i wychodzi mały bałwanek :-) Bardzo trudno jest go przekonać do powrotu do domu. Ale jeszcze boi się sam oddalać, trzyma się nogi pana. Całe dnie spędza z mężem i jest do niego bardzo przywiązany, ale jak dłużej jest poza zasięgiem drzwi od domu to sam pędzi i czeka na pana pod drzwiami.
Muszę powiedzieć, że super nauczył się spać w werandzie i nawet przy otwartych drzwiach do przedpokoju on sobie idzie spinkać "do siebie" i sam zasypia.To jest naprawdę super, nie ma z nim żadnych problemów jest bardzo samodzielny. Zauważyliśmy też, że jak się obudzi to sam się w werandzie bawi, no chyba że "siusiu wzywa" to piszczy. Jest niesamowity pod tym względem ! Naprawdę :-)
Dziś był ważony i nasz mały leoś sobie fajnie rośnie, waży już 9 kg !!! Jestem taaaki duży :-) No i nadal rozrabia i pracujemy nad tym, żeby nie gryzł moich rąk, ale szczerze mówiąc kiepsko mi to wychodzi. No bo on jest taki słodki i ma takie mądre, zadziorne oczka :-)No ale się nie poddaję, no ale czasem tak szaleje, że boję się że krzywdę sobie zrobi.Jest nie do opanowania.




.

czwartek, 12 stycznia 2012

Pierwsza lekcja

Wczoraj była pierwsza lekcja chodzenia Drimusia na smyczy. Skorzystaliśmy z porady Pani Dagmary i najpierw zaczepiliśmy smycz do obroży i daliśmy mu się wyszaleć. Ponieważ bardzo mu się to nie podobało, nie omieszkał sobie troszkę powarczeć na tą okoliczność i wytarzać w trawie. Ale później było już tylko lepiej i chłopczyk pogodził się ze swoją nową towarzyszką podróży :-)

Ale mnie wszystko swędzi i denerwuje...

Hej sznurek, ty zawsze będziesz ze mną?????

Ok, już będę grzeczny....możemy iść......


Chociaż nie ma śniegu i tak jest suuuper w ogrodzie :-) Tyle tutaj się dzieje, ptaszki, listeczki na wietrze są ekstra, Drimi uwielbia za nimi biegać. Coraz więcej czasu spędza na dworze i bardzo mu się to podoba, wręcz nie chce wracać do domku. Ale wykorzystujemy super patent podpowiedziany przez Panią Dagmarę i stosujemy metodę drobnego wynagradzania poprzez smakołyki z wątróbki :-) O jejku jakie to pyszne :-) Drimusiowi do tego stopnia smakołyki przypadły do gustu, że  ciągle węszy po kieszeniach i szuka wątróbki :-) 
 

wtorek, 10 stycznia 2012

Mały rozrabiaka

Wczoraj Drimi poznawał bliżej ogród, tylko kurcze zdjęć nie mam bo mąż nie zabrał aparatu na dwór. Ale z tym znikaniem Ami to P.Ewa ma rację, bo Drimi zrobił zupełnie tak samo, w momencie zniknął gdzieś i po kilku minutach poszukiwań i nawoływań Drimi znalazł się na podeście pod drzwiami. Ja myślę, że tam po prostu czuje się bezpiecznie bo jeszcze boi się sam w dużym ogrodzie.
W domu zachowuje się tak jakby tu mieszkał od zawsze, jest po prostu nie do opanowania, niczego się nie obawia. Zastanawiam się czy wszystkie tak broją czy tylko Drimi ma taki temperament :-)
Wyjątkowo przypadły mu do gustu moje włosy i jak złapie to cieniowanie fryzury mam zagwarantowane :-) Niesamowity łobuz.
Nie wiem, ale on chyba czuje że ze mną wszystko może zrobić, nawet jak na niego nakrzyczę że ma tego nie robić to za 5 minut go całuję bez pamięci po tym słodkim pyszczku i już nie mam sił na jakąkolwiek konsekwencję z mojej strony.
Męża tak nie gryzie, a nawet jak mu się zdarza to szybko odpuszcza, chyba mu bardziej smakuję ;_0
Cały czas powtarzam mężowi, że ja się nie nadaję do wychowywania piesiora, bo mam za wielką słabość do tych stworzeń-)
Ale nie martwię się tym, z Dinusiem było tak samo a wyrósł na fantastycznego uczuciowego kochanego molosa. Zawsze mówię, że to 60 kg żywego serca :-)

Dzisiaj wreszcie dojechała karma, bo już się denerwowałam i musieliśmy małemu podać gotowany ryż z kurczaczkiem i marchewką, o matko co się działo !!!! Pochłaniał jedzenie jak odkurzacz trzęsąc się ze strachu że ktoś mu to zje. Po prostu w życiu czegoś takiego nie widziałam :-)

Aż serce się radowało....ale niestety koniec rarytasów, wracamy do suchej karmy bo tak jest bezpieczniej i lepiej dla malucha a dla nas wygodniej. Już wieczorem pojawiła się rzadka i jasna kupka, więc nie ma o czym mówić. W Dinusiem mieliśmy takie problemy od szczeniaka bo jadł gotowane i czasem karmą się zadowolił i biegunka co chwilę, jako szczeniak już miał zastrzyki na biegunkę. Nie będziemy ryzykować z Drimkiem.
Mam nadzieję, że mu to przejdzie bo już jest na suchej karmie od południa.

A ja rosnę i rosnę, latem, zimą na wiosnę.......Waży 8,4 kg (jeśli nasza waga nie kłamie:-))

Te loczki na uszkach .........
 Nie wiem jak rodzeństwo ale Drimi jest zakochany w lustrze, nie może pojąć że jesteśmy tu i tam i czasem nie wie do którego obrazu ma podbiegać :-)
Fascynacja lustrem nie ma końca.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Rozpoczynamy Nową Przygodę

Zabawa
Nowa zabaweczka

Najlepszym lekarstwem po utracie ukochanego zwierzaka jest podobno następny KOCHANY Zwierzak !
I takiego znaleźliśmy na drugim końcu Polski. Do Pani Dagmary trafiliśmy z polecenia, bardzo chciałam pieska czyli synusia i szczerze mówiąc mieliśmy bardzo dużo szczęścia, że nam się udało.
Drimi bo tak wabi się nasz nowy milusiński jest u nas od czwartku i bardzo szybko się zaaklimatyzował.
Podróż trwała 8 godzin, tak samo jak jego siostrzyczki, która jak się okazało jechała do Wisły i jest teraz z Panią Ewą, której blog był dla mnie natchnieniem do napisania tego. Też siedziałam z nim z tyłu na 1/3 siedzenia ponieważ pozostałe miał rozłożone i tylko do swojej dyspozycji. Postoje robiliśmy średnio co 1,5 godziny, nic nam w samochodzie nie narobił, bawił się ze mną, gryzł moje ręce, spał i tak wkoło. Bałam się tej podróży bo nie wiedziałam jak zareaguje, ale przerósł moje oczekiwania. Podróż minęła bez zakłóceń.

Po przyjeździe do domu był troszkę nieśmiały, ale bardzo szybko się zaaklimatyzował i szalał po domu. Pierwsze spanko było na jego miejscu wyznaczonym w werandzie na kocyku, który dostał wraz z wyprawką. I to bardzo pozytywnie nas zaskoczyło po doświadczeniach jakie mieliśmy z Dinusiem, który przez 2 tygodnie cały czas skomlał i piszczał nie chciał się bawić bo tak tęsknił za rodzeństwem.

Drimi jest bardzo samodzielny i odważny, jest rewelacyjnie wychowanym szczeniakiem, bardzo szybko się uczy, już zaczyna piskać jak chce siku i kręci się w kółko, więc coraz rzadziej zdarza mu się coś narobić w domu.

Pierwsza noc była najbardziej męcząca, ale nie było tak źle, budził się po 3-4 godzinach i bawił ok. godziny, i znowu spinkał w werandzie na swoim miejscu. Kolejne noce są coraz spokojniejsze, jak się budzi to szybko na dwór i do naszego łóżka na małe baraszkowanie i do werandy spinkać. I myślę, że będzie coraz lepiej, będzie coraz dłużej spał w nocy. Jest cudowny i bardzo mądry :-)

Muszę wspomnieć o jego temperamencie, który mnie przeraża jest tak aktywnym psiakiem, że moje dywan i meble znajdują się w strefie zagrożenia, gryzie wszystko co popadnie. A dzisiaj pieklił się na mnie bo go przedrzeźniałam i płakaliśmy ze śmiechu jak się wkurzał :-) Jest na prawdę niesamowity :-)

Słodziak z niego niesamowity, mogłabym go ciągle całować i tulić i nie wychodzi mi to na dobre bo moje ręce są już zlane krwią, bo jak złapie to nie ma mowy żeby puścił:-)

Kończę na dziś bo mogłabym tak bez końca ........

Chciałabym bardzo, ale bardzo serdecznie podziękować Pani Dagmarze (właścicielce hodowli) za jej wsparcie, pomoc, dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem, za to że zawsze jest dostępna dla nas i zawsze możemy na nią liczyć. Chciałabym się odwdzięczyć tym blogiem, żeby zawsze była na bieżąco z tym, co dzieje się u jej psiego potomstwa :-) 

Nasze Szczęście DINO

Z naszym Szczęściem Dinusiem pożegnaliśmy się 24 grudnia 2011 roku (Wigilia Bożego Narodzenia) żył 5 lat 4 miesiące i 15 dni.


DINO spod Baraniej Góry
Matka: DOKSA od Zielonej Cieszynianki
Ojciec: ANTTONI od Malenovickeho hradu
Urodzony 09.08.2006 r.


Ból jaki mi towarzyszył całe święta nie potrafię wyrazić słowami, wiedziałam że będzie boleć ale nie myślałam, że tak bardzo.Czułam jakby coś rozrywało mi serce, i teraz już wiem, że część tego serca odeszła razem z nim.
Dinuś był naszym pierwszym leosiem i już nie chcę psa innej rasy, jak zachorował i trzeba było na rękach przenosić 60 kg olbrzyma było ciężko, ale każdy jeden dzień z nim więcej był losem wygranym na loterii.

Teraz jest po drugiej stronie Tęczowego Mostu i najważniejsze jest to, że już nie cierpi. Zawsze będzie najważniejszy w moim życiu. Był pierwszy mój i tylko mój i zawsze będę go kochać najbardziej na świecie.

Dinuś ma 8 miesięcy i robi wiosenne porządki w ogrodzie.

Temperatura ujemna i duża wilgotność zrobiła z naszego Dinusia Dziadka Mroza,  i nie powiem żeby był zadowolony że wszyscy się z niego śmieją.
Śpij Kochanie, kiedyś się znowu spotkamy....Nasze Szczęście


Gdy przychodzi pora pożegnania z psem,
Wszyscy zalewamy się od łez,
Gdy pies musi przejść tęczowym mostem
Chcemy iść razem z psem.
Chcemy być z nim do ostatniej chwili,
Do ostatniego serca uderzenia,
Wyszeptać mu, że po drugiej stronie ludzie też są mili,
I że niema psów dręczenia.
Że nigdy go nie zapomnimy,
Że nigdy o nim zdania nie zmienimy.
Że będzie tam szczęśliwy,
Że nikt tam nie jest gorliwy.
Tyle chcemy mu wyszeptać,
W drodze przez tęczowy most zostawiając go po drugiej stronie,
Dać mu tam podreptać.
A kiedy przejdzie tą tęczową granicę, zobaczy zgraję tęczowych łap, będzie przebiegał przez tęczowe ulice, i tęczowe sny będzie miał…





Powitanie

Witam.
Pierwszy raz założyłam bloga i póki co nie mam pojęcia jak się tutaj poruszać. Szczerze mówiąc mąż już dawno mnie do tego namawiał, ale jakoś do tej pory tego nie zrobiłam. A to chyba był błąd bo teraz wiem, że jest mnóstwo ludzi zakochanych w naszych Leosiach.
Impulsem do tego było otrzymanie adresu bloga od Pani Dagmary (właścicielki hodowli Ginger Heaven FCI) celem śledzenia losów siostrzyczki naszego nowego maleństwa.
Więc pomyślałam.....czemu nie ???
Chciałabym także żeby inni właściciele rodzeństwa do nas dołączyli i wszyscy wspólnie będziemy wychowywać naszą młodzież.
Pozdrawiam wszystkich.
Pelagia