poniedziałek, 19 marca 2012

Wycieczka do Ustronia

Pogoda była piękna.......toteż postanowiliśmy zabrać Drimerka na spacer do Ustronia.

Przed południem spakowaliśmy manatki, zabawki Drimusia i wodę do picia i pojechaliśmy.....Drimuś zachowywał się cudownie, był bardzo grzeczny, poznawał świat i ludzi, ptaszki inne zwierzęta, wszystko go tak fascynowało, że było widać czasem zdziwienie w jego oczach..... tyle nowych zapachów, tyle ciekawych dźwięków, był przesłodki z tym zdziwieniem na pyszczku :-) Zrobiliśmy sobie spacerek, usiedliśmy w knajpce czegoś się napić, poprosiłam o wodę dla pieska i oczywiście kelner przyniósł, nie było żadnego problemu :-) i to zaczyna ewoluować w dobrą stronę z czego jestem bardzo zadowolona....no mam nadzieję że jak Drimer już osiągnie swoje dorosłe rozmiar to nie będą uciekać ludzie przed nim i nadal będą dla niego mili.
Teraz jak jest jeszcze szczeniakiem to reakcje są raczej rozczulające....jaki on to nie jest śliczny, misiu a jaki słodki ....i oczywiście pytanie o rasę....leonberger......a, to ten.....a właściwie to nie wiem.....jaki to?
Takie były rozmowy, dwa razy padło pytanie czy to chau chau......litości pomyślałam....

Pojechaliśmy jeszcze na równicę, zrobiliśmy kolejny spacerek trochę po górkę.....i jak schodziliśmy to Drimi zastrajkował, położył się na drodze i miał dosyć :-))) tak się biedactwo zmęczyło....ale był zadowolony....
Wróciliśmy ok 15 tej , Drimi wciął miskę karmy, napił się pokrzątał z kąta w kąt i padł...i znowu psa nie było...

To był  wspaniały weekend, spędziliśmy czas wspólnie z naszym pupilem i wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni.
Dzisiaj jak poszliśmy do pracy to Drimi podobno tęsknił, piszczał i szukał nas po całym domu, w łazience, ubikacji , w sypialni po pokojach, teściowa była zaskoczona bardzo tym jak się zachowuje.....wcześniej tego nigdy nie robił więc chyba bardzo mu się podobał weekend spędzony wspólnie z nami :-)

Minuta dla fotoreportera

Chwila odpoczynku


Jakiś dziwny ten koleżka.....ale chętnie się pobawię z nim

Oczywiście wszystko jest bardziej interesujące od fotografa

Leonkowe spotkanie

Miniony weekend obfitował w mnóstwo wydarzeń.
W sobotę byliśmy z mężem zobaczyć jak wygląda wystawa psów, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam to nie miałam żadnej wiedzy na ten temat. Postanowiliśmy pojechać do Katowic na Międzynarodową wystawę psów rasowych....o jejku w jakim byłam szoku jak zobaczyłam tyle piesorów w jednym miejscu :-) i tyle leonków !!! Wydawało mi się że mój Dinuś był duży......ale jak zobaczyłam niektóre "okazy" to po prostu nie mogłam od nich oczu oderwać. Piękne są te nasze Leony :-) Nie zabraliśmy ze sobą Drimerka bo nie wiedziałam czy to dobry pomysł, ale teraz wiem, że jak chcielibyśmy go wystawiać to trzeba zacząć już i  nie dla spektakularnych nagród jak jest jeszcze szczeniakiem tylko c najważniejsze musi się oswajać z tym całym zgiełkiem, innymi psami, masą ludzi....itp, tam jest taki tłum że sama chciałam zacząć gryźć jak nie można było pokonać swobodnie paru metrów....a co dopiero te zwierzaki ....

Teraz już wiem  jak to wygląda, że najpierw biegną w kółeczko, potem tam i z powrotem, potem sędzia patrzy im w "gębę" czyli na ząbki, a potem pieski muszą pozwolić się "pomacać" po klejnotkach :-) i niektóre za diabła nie chcą się dać i siadają, kładą się i robią wszystko żeby nikt im nie mieszał po ogonem.....bo pewnie uwłacza to ich "psiej męskości" :-) I mają rację !!! Co to za macanie !
Ale cieszą się że pojechaliśmy, zdobyliśmy znowu kolejne doświadczenie. Muszę przyznać że to nie lada poświęcenie czasu i sił ale potem pewnie ta ogromna satysfakcja z wygranej pupila jest bezcenna i o tym kiedyś chciałabym się przekonać ....choć jeszcze nie podjęliśmy decyzji czy będziemy Drimerka wystawiać.

Drimuś cierpliwie czekał na nas w domku...i nawet nie spodziewał się co czeka go w sobotnie popołudnie, otóż miał wizytę Drago z Ginger Heaven i Maksi z Zielonej Cieszynianki....w jakim on został szoku jak z samochodu wysiadło tak doborowe towarzystwo !!! i jak bardzo się chciał z nimi pobawić i jak bardzo się rozczarował jak starszaki go obwarczały wzdłuż i wszerz i siedział w kącie i piszczał bo się bał i chciał wejść do domku. Taki to był finał spotkania że Drimi był w domku a Drago i Maksi na zewnątrz......ale to jeszcze nie był koniec  niespodzianek w tym pięknym, słonecznym i upalnym jak na 18 marca dniu :-)
Otóż byliśmy umówieni na odwiedziny u Państwa, którzy mają siostrzyczkę Drimusia w Wiśle Ami :-) Szkoda tylko, że zmierzch nastał  i nie było okazji nacieszyć oczu jak maluchy szaleją w pełnym słońcu :_)
Spotkanie było cudowne, cieszę się bardzo że się poznaliśmy wszyscy, mieszkamy w sumie niedaleko siebie,  zawsze pieski mogą się spotykać i poszaleć trochę a my poznaliśmy super ludzi, którzy też kochają leonki :-)

Szczeniaki myślę, że też były zadowolone .....Ami oczywiście ustawiła Drimusia do pionu, szalały najpierw na zewnątrz, potem w domu zrobiły sobie mały tor wyścigowy....były prze szczęśliwe, Drimi wreszcie miał kogoś  równego sobie do zabawy....cudownie było na nich patrzeć jak się cieszą...i były niezmordowane.

Po powrocie do domu Drimiś oczywiście sobie jeszcze zaliczył wannę :-) chyba tak się przyzwyczaił, że codziennie wieczorem przez ostatnie dni miał myte "podwozie" że poczuł konieczność odświeżenia się :-)
Jak już udało mi się go przekonać żeby wyszedł z wanny to padł w łazience i nie chciał wstać, był tak wykończony....toteż na siłę nie miałam zamiaru go targać, nalałam sobie wody do wanny, wykąpałam się, wyszłam z łazienki....a on sobie spał w najlepsze....taki męczący dzień piesek miał, dzień pełen wrażeń ale też bardzo udany dzień........

niedziela, 4 marca 2012

4 miesiące

Dzisiaj Drimi kończy 4 miesiące, rośnie zdrowo i bardzo szybko ma już 53 cm (w zeszłym tygodniu miał tyle) i waży prawie 20 kg. To jest niesamowite jak szczeniaki szybko rośną, jutro mijają 2 miesiące jak jest w naszym domu a jest z 3 razy większy od czasu jak do nas przyjechał.

Dla mnie najważniejsze że jest zdrowy, tak bardzo się boję, że coś mi go zabierze tak szybko jak choroba zabrała mi Dinusia.

Temperatura na zewnątrz coraz wyższa dlatego też Drimer coraz więcej czasu spędza na polku, szleje z patyczkami, kamyczkami, szyszkami i wszystko co się rusza jest po prostu fascynujące. Wczoraj pomalowaliśmy mu w werandzie, żeby miał czysto i ładnie na wiosnę ale też zabezpieczyliśmy ściany lazurową powłoką, z której fantastycznie wszystko schodzi dlatego będzie łatwiej utrzymać czystośc. Jak był Dinuś to co sobotę szorowałam ściany w werandzie, ale jeszcze nie odkryliśmy tego cudownego specyfiku :-) a że człowiek coraz starszy i słabszy musi sobie tej roboty odejmować :-)

Interesuje go wszystko, nadal jest na suchej karmie ale żebrze przy stole zwłaszcza przy śniadaniu i jak nauczył się wskakiwać na ławę w kuchni to.....ratuj wszystko co możesz ! Trzeba mieć oczy dookoła głowy :-) Poza tym wyskakuje na wszystko, zlew w kuchni, umywalkę w łazience, meble w kuchni i tylko truchleję kiedy mu piźnie do głowy i na piec wyskoczy żeby sprawdzić co się gotuje :-0 i nieszczęście gotowe .....dlatego też jest nie lada wyzwaniem w domu dla nas wszystkich.
Nadal uwielbia gryźć po rękach, nogach i wszystkim co się rusza. Chociaż jest to już rzadziej niż wcześniej, ciągle go za to ganimy i czasem pomoże i zaczyna bawić się np. z piłeczką albo wygłupia się i trzeba pilnować żeby z kanapy nie z lądował na ziemi bo dostaje gupawki a czasem nic nie trafia do niego i wylatuje do werandy na kilka minut.
Coraz częściej mam takie wrażenie jak do niego mówię, że mnie rozumie i wie o co chodzi. Wczoraj jak mnie tak gryzł i nie chciał odpuścić przytuliłam go mocno i wyszeptałam do uszka że bardzo go kocham i że to tak bardzo boli i żeby tak nie robił bo nie wolno, wycałowałam go przy tym i pomogło !!! Przestał gryźć i zajął się zabawą...... no dobra.....pewnie znowu fantazjuję.....po prostu zbieg okoliczności:-)
Jarek zrobił mu jakiś czas temu zabawkę z drewna, utoczył na tokarce taką dębową kość ale Drimi początkowo nie za bardzo był tym zainteresowany dopiero teraz się tym bawi bo może gryźć bez ograniczeń.

I tak mija dzień za dniem, Drimer rośnie, poznaje świat i wszystko co się w nim dzieje a my bardzo się cieszymy że jest z nami i wczoraj tak się razem tuliliśmy i wiem, że on urodził się tam daleko........ dla nas i że tak miało być, że nie pojechał do Kanady tylko został z nami. Bo on czekał na nas a my na niego......

Czekanie na śniadanie....

Podgrzeję sobie trochę pupsię....

teraz trzeba trochę pozmywać....może się napiję przy okazji...

Jest bosko !