niedziela, 4 marca 2012

4 miesiące

Dzisiaj Drimi kończy 4 miesiące, rośnie zdrowo i bardzo szybko ma już 53 cm (w zeszłym tygodniu miał tyle) i waży prawie 20 kg. To jest niesamowite jak szczeniaki szybko rośną, jutro mijają 2 miesiące jak jest w naszym domu a jest z 3 razy większy od czasu jak do nas przyjechał.

Dla mnie najważniejsze że jest zdrowy, tak bardzo się boję, że coś mi go zabierze tak szybko jak choroba zabrała mi Dinusia.

Temperatura na zewnątrz coraz wyższa dlatego też Drimer coraz więcej czasu spędza na polku, szleje z patyczkami, kamyczkami, szyszkami i wszystko co się rusza jest po prostu fascynujące. Wczoraj pomalowaliśmy mu w werandzie, żeby miał czysto i ładnie na wiosnę ale też zabezpieczyliśmy ściany lazurową powłoką, z której fantastycznie wszystko schodzi dlatego będzie łatwiej utrzymać czystośc. Jak był Dinuś to co sobotę szorowałam ściany w werandzie, ale jeszcze nie odkryliśmy tego cudownego specyfiku :-) a że człowiek coraz starszy i słabszy musi sobie tej roboty odejmować :-)

Interesuje go wszystko, nadal jest na suchej karmie ale żebrze przy stole zwłaszcza przy śniadaniu i jak nauczył się wskakiwać na ławę w kuchni to.....ratuj wszystko co możesz ! Trzeba mieć oczy dookoła głowy :-) Poza tym wyskakuje na wszystko, zlew w kuchni, umywalkę w łazience, meble w kuchni i tylko truchleję kiedy mu piźnie do głowy i na piec wyskoczy żeby sprawdzić co się gotuje :-0 i nieszczęście gotowe .....dlatego też jest nie lada wyzwaniem w domu dla nas wszystkich.
Nadal uwielbia gryźć po rękach, nogach i wszystkim co się rusza. Chociaż jest to już rzadziej niż wcześniej, ciągle go za to ganimy i czasem pomoże i zaczyna bawić się np. z piłeczką albo wygłupia się i trzeba pilnować żeby z kanapy nie z lądował na ziemi bo dostaje gupawki a czasem nic nie trafia do niego i wylatuje do werandy na kilka minut.
Coraz częściej mam takie wrażenie jak do niego mówię, że mnie rozumie i wie o co chodzi. Wczoraj jak mnie tak gryzł i nie chciał odpuścić przytuliłam go mocno i wyszeptałam do uszka że bardzo go kocham i że to tak bardzo boli i żeby tak nie robił bo nie wolno, wycałowałam go przy tym i pomogło !!! Przestał gryźć i zajął się zabawą...... no dobra.....pewnie znowu fantazjuję.....po prostu zbieg okoliczności:-)
Jarek zrobił mu jakiś czas temu zabawkę z drewna, utoczył na tokarce taką dębową kość ale Drimi początkowo nie za bardzo był tym zainteresowany dopiero teraz się tym bawi bo może gryźć bez ograniczeń.

I tak mija dzień za dniem, Drimer rośnie, poznaje świat i wszystko co się w nim dzieje a my bardzo się cieszymy że jest z nami i wczoraj tak się razem tuliliśmy i wiem, że on urodził się tam daleko........ dla nas i że tak miało być, że nie pojechał do Kanady tylko został z nami. Bo on czekał na nas a my na niego......

Czekanie na śniadanie....

Podgrzeję sobie trochę pupsię....

teraz trzeba trochę pozmywać....może się napiję przy okazji...

Jest bosko !

2 komentarze:

  1. Nie moge sie doczekac weekendu zeby wysciskac misia Drimisia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Pelagio, ponieważ nie mam pani maila
    to piszę tu, że zapraszam panią z rodziną
    w sobotnie (17.03) popołudnie do Wisły razem z panią Dagmarą.
    Mój mail ewadlugosz@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń